Pojadę – co mi szkodzi. Tyle kobiet lata samolotami w ciąży, ruch na świeżym powietrzu wyjdzie mi tylko na dobre. Złapię oddech przed porodem, odpocznę. Niby proste i oczywiste, jednak ciągle bombardowane przez mniej optymistyczne myśli – a jak coś się stanie, będę tysiące kilometrów od mojego lekarza. Nie chce zaszkodzić dziecku. Czy udzielą mi niezbędnej pomocy? Czy zrozumiem „medyczny” angielski, który zapewne różni się od „Hello, We would like one lattee and one capuccinno.”, o ile w kraju, który chcę odwiedzić lekarze mówią cokolwiek po angielsku.
Dylemat może być całkiem spory. Tym bardziej, że wakacyjny wyjazd nie jest obowiązkiem, koniecznością, a jedynie przywilejem, przyjemnością, z której przecież można, a może nawet powinno się zrezygnować? A może zamiast radykalnych kroków i zamykania się w granicach własnego kraju na 9 miesięcy wystarczy zadbać o spokojną głowę na zagranicznym urlopie. Lista pięciu rzeczy, bez których żadna mama spodziewająca się maluszka nie powinna opuścić RP.
Czytaj dalej